Spektakl Prometeusz. Aerial w mitologicznej odsłonie. Rozmowa ze współtwórcą widowiska, akrobatą Jackiem Marksem. Transkrypcja 7. odcinka podcastu Aerial Hero

Prometeusz stworzył człowieka. Ulepił go z gliny pomieszanej ze łzami. Duszę dał mu z ognia niebieskiego, którego parę iskier ukradł z rydwanu słońca. Prometeusz wykradł z Olimpu ogień, który następnie podarował ludziom. Nauczył człowieka sztuk i rzemiosł. Nie podobało się to Zeusowi, ponieważ obawiał się wszystkiego, co pochodzi z ziemi. Prometeusz postanowił zemścić się na bogach za stworzenie Pandory. Rozwścieczony Zeus kazał przykuć Prometeusza do skały Kaukazu. Co dzień zgłodniały orzeł zlatywał, by wyjadać mu wątrobę, która wciąż odrastała. Skazaniec nie słyszał głosu ludzkiego, a promienie słońca paliły jego skórę.
Trzeba przyznać, że historia Prometeusza od wieków inspiruje wielu artystów i właśnie ten mit stał się podstawą spektaklu Prometeusz w reżyserii Kamila Przybosia. Jest to widowisko, które przenosi tę ponadczasową historię na scenę w takiej niesamowitej i pełnej dynamiki formie.
No i cóż, trzeba od razu wspomnieć, że ekipa Prometeusza właśnie wyrusza w nową trasę po Polsce i nie tylko. 25 lutego we Wrocławiu w Capitolu miałam okazję zobaczyć ten spektakl po raz pierwszy i muszę przyznać, że wciąż nie mogę wyjść z zachwytu, dlatego dzisiejszy odcinek jest poświęcony właśnie Prometeuszowi, bo to widowisko wplata również w swoją narrację elementy akrobatyki powietrznej. Są szarfy, jest koło, siatka, strapsy, tam się dzieje, słuchajcie, wszystko to sprawia, że ta opowieść naprawdę nabiera nowego wymiaru. Ciała w powietrzu zawieszone między niebem a ziemią, myślę, że genialnie oddają esencję mitu o Prometeuszu, tego, który sięgnął po to, co boskie i przekazał ludziom. Na scenie nie ma zbędnych słów, jest tylko ruch, napięcie i symbolika. Są pięknie wyśpiewywane pieśni przez Moiry w języku starogreckim i to wszystko trafia prosto w serce. W duecie akrobatycznym, który tworzą Paweł Pater, który wcielił się w rolę Prometeusza i Jacek Marks, człowiek, nie ma przypadku. Ich ciała opowiadają historię więzi, przewodnictwa i odkrycia. No bo Prometeusz to ten, który niesie świat i dosłownie dźwiga na swoich barkach człowieka, który wspina się na jego plecy, staje mu na ramionach, czasem nawet na głowie, jakby dopiero właśnie z wysokości mógł dostrzec nowy, nieznany świat. No a w jednej ze scen, chyba jednej z moich ulubionych, która zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, jest scena, gdzie Prometeusz i człowiek przycupnęli razem, obejmując wzrokiem otaczającą ich rzeczywistość.
Prometeusz tam taki pewny i stabilny, człowiek jeszcze niepewny, ale już gotowy, żeby zobaczyć więcej. W tym wymownym duecie, myślę, tkwi cała filozofia mitu o tym, że światło zawsze niesie ze sobą zmianę, a wiedza ma swoją cenę. Myślę, że dla miłośników aeriali to będzie prawdziwa uczta wizualna. Zapraszam Was więc do wysłuchania tego odcinka podcastu Aerial Hero, w którym przeniesiemy się w świat niezwykłego spektaklu Prometeusz, ale co najlepsze, słuchajcie, w tym odcinku porozmawiam z Jackiem Marksem, akrobatą, który wciela się w postać orła i człowieka, no i jest też współtwórcą tego widowiska, które od 2013 roku, więc słuchajcie, kawał historii, zachwyca widzów w całej Polsce. Jacek opowie nam m.in. o ewolucji spektaklu, który łączy w sobie elementy teatru ruchu i mitologii.
Dowiecie się też jak zaufanie i doświadczenie budowane przez 30 lat przekładają się na te wszystkie właśnie magiczne chwile na scenie. No i Jacek zdradzi też czy będą nowe castingi do Prometeusza, bo może jako realiści chcielibyście w nich wziąć udział na przykład i wystąpić w spektaklu. Jeszcze kilka słów o moim gościu. Jacek jest związany z akrobatyką od prawie 30 lat. Jako zawodnik AZS AWF Wrocław był m.in. 11-krotnym mistrzem Polski, wicemistrzem Europy w akrobatyce sportowej. Od 1999 roku występuje również na scenie, biorąc udział w różnorodnych produkcjach artystycznych na całym świecie. No i od wielu lat prowadzi zajęcia i warsztaty z akrobatyki, z dziećmi, młodzieżą, z dorosłymi. Propaguje aktywny i sportowy tryb życia. Jak wyglądało tworzenie tego spektaklu? Jak ewoluował przez lata? I dlaczego aerialiści nie mogą go przegapić?
Zobaczcie!
Aerial Hero: Cześć, witam Was serdecznie w siódmym już odcinku podcastu Aerial Hero i dzisiaj rozmawiamy sobie o spektaklu Prometeusz i tak się składa, że nagrywam dzisiaj ten odcinek z człowiekiem orłem, czyli z Jackiem Marksem. Cześć Jacek, dziękuję Ci, że zgodziłeś się porozmawiać dzisiaj z nami.
Jacek Marks: Cześć, witam Was.
Aerial Hero: Powiesz kilka słów o sobie?
Jacek Marks: Tak, no już dużo powiedziałaś, więc powtórzę tylko, że faktycznie zajmuję się, jestem odpowiedzialny razem z moim wspólnikiem, kolegą, przyjacielem i partnerem na scenie Pawłem Paterem – razem stworzyliśmy projekt pod tytułem Prometeusz, wyprodukowaliśmy ten spektakl już prawie 12 lat temu, początkowo na deskach Teatru Impart, w tej chwili gdzieś gościnnie bywamy w Teatrze Capitol, no i też podróżujemy z Prometeuszem po całej Polsce, oprócz tego sami czynnie występujemy na scenie, tworzymy też inne projekty w ramach firmy Everest Production, produkujemy różnego rodzaju widowiska i oprawy artystyczne różnego rodzaju wydarzeń, także to chyba tak w skrócie.
Aerial Hero: „Jesteś tym człowiekiem od Prometeusza”, którego Prometeusz dźwiga na swoich barkach i powiedz mi, jeśli chodzi o takie zaufanie między wami, to chyba długa historia i gruba, prawda?
Jacek Marks: Wiesz co, długa z tego względu, że my z Pawłem, z którym zresztą wykonujemy tą scenę w Prometeuszu, tak zwanego duetu, znamy się i pracujemy razem już ponad 30 lat, bo zaczynaliśmy razem jako dzieci w akrobatyce sportowej, czyli w sporcie i po skończeniu tej kariery sportowej przeszliśmy w miarę płynnie dzięki różnym sytuacjom, fajnym zdarzeniom losowym, mieliśmy możliwość jakby płynnego przejścia na scenę, czyli korzystania z tych swoich umiejętności w różnych działaniach scenicznych i jednym z tych projektów jest właśnie Prometeusz, więc to zaufanie, no tak, ono się budowało 30 lat i musiało być już na etapie sportu, a na etapie późniejszym, no przerodziło się też takie zaufanie biznesowe, bo razem prowadzimy tą firmę, no i wiele razy też występujemy na scenie, robiąc czy to te duety, rzeczy tak zwane naziemne, akrobatyczne, ale też to, co pewnie Was też interesuje, to też te działania aerialowe, akurat w naszym wypadku w spektaklu Prometeusz na pasach. Także tak, jest tego trochę i ta historia jest dosyć długa.

Aerial Hero: Tak, ale widać, widać te lata zaufania, doświadczenia między Wami. Pięknie się to oglądało. Właśnie już mówiłam Jackowi przed jeszcze nagraniem, że byłam taka zaciekawiona komentarzami, które pojawiały się zaraz po wyjściu z Teatru Capitol. Byli po prostu pod wrażeniem ludzie bardzo, bardzo tego duetu i słyszałam za mną właśnie komentarz, ej widziałeś jak on go wziął na plecy i on się niczym nie trzymał? Nie no stary, ja wtedy mówię dziękuję, do widzenia. Naprawdę robiło wrażenie. To co jest bardzo cenne, że to się mocno wpisywało w tę historię, że Prometeusz otworzył człowieka na świat, kiedy kojarzy mi się to przycupnięcie takie, gdzie się rozglądacie na wszystkie strony powiedzmy świata, gdzie człowiek ten świat poznaje i tak jakby Prometeusz mu otwiera na to oczy i to była taka symbolika, że przechodziły mnie ciarki po całym ciele, więc piękne wykorzystanie w ogóle tutaj tego duetu, tej akrobatyki na scenie w tej właśnie historii. Mam takie do Ciebie pytanie, bo ten spektakl jest zgrany od 2013 bodajże. W lutym 2013 miał premierę. Więc kawał, kawał czasu. Na pewno ten spektakl, podejrzewam, że ewoluował. I powiedz mi, czy pojawiły się jakieś właśnie modyfikacje w inscenizacji, w choreografii, w muzyce?
Ewolucja spektaklu Prometeusz
Jacek Marks: Wiesz co, ewoluował bardzo. Jakby był ten etap taki początkowy zaraz po powstaniu, gdzie, no tak jak powiedziałem na początku, spektakl powstał jeszcze na scenie Impartu przy ulicy Mazowieckiej. To jest obiekt, który już niestety jest zamknięty. I tam przez blisko chyba 8 lat faktycznie byliśmy w stanie go realizować i tych spektakli chyba tam zagrali. I wtedy ten projekt jakby w ramach tego swojego rozpędu zaraz po premierze nie miał jakichś wielkich zmian. Znaczy wiadomo, zmieniała się obsada, zmieniali się ludzie, bo czy to kontuzje, czy jakieś kontrakty, wyjazdy, czy po prostu prywatna zmiana, bo to 8 lat to jest jednak długi okres czasu i w życiu ludzi się zmienia, tym bardziej, że zaczynaliśmy to jako w dużej mierze studenci, dzieciaki tak naprawdę, którzy mieli czas, pasję i chęci do tego, żeby to robić. Po 8 latach już bardzo dużo rzeczy u wielu osób się zmieniło, więc to była naturalna kolej rzeczy, że niektórzy po prostu musieli odchodzić, więc zmieniała się obsada, natomiast jakby konwencja spektaklu raczej była stała. Więcej rzeczy zaczęły się zmieniać w momencie, w którym już niestety nie mogliśmy być obecni na scenie impartowej. Był taki okres, w którym troszkę się tułaliśmy, przez chwilę byliśmy na scenie ATM-u, później tutaj przyjął nas Capitol i ten Capitol już faktycznie od chyba 3 czy 4 lat funkcjonuje, działa i jakby fajnie nam się tam współpracuje. Natomiast to był ten moment, w którym poczuliśmy, że dobra, może warto by było coś w tym spektaklu zmienić, to już jest prawie 10 lat. Dalej ludzie z chęcią na niego chodzą, ale my mamy takie wewnętrzne poczucie, że to już chyba czas na to. Stąd jakby w pierwszej wersji, przede wszystkim muzycznie, była adaptacja muzyczna. Czyli były powybierane utwory przez reżysera, przez Kamila Przybosia, które zostały wykorzystane, one się bardzo fajnie tutaj wpisały w ten spektakl, były bardzo różnorodne, to też była siła tego spektaklu i bardzo dużo ludzi nas pytało o tę muzykę, gdzie można znaleźć te utwory, że jest tak różnorodnie, że jest muzyka tutaj wykonawców chińskich, japońskich, że tutaj mamy nawiązania do współczesności Jason Derulo na przykład. Tam jakiś remix się pojawiał. No bardzo duże zróżnicowanie muzyczne. Natomiast i to była pierwsza rzecz, która się zmieniła, bo pojawił się śpiew na żywo. Pojawiły się wokalistki, pojawiły się trzy Moiry. Później w momencie, w którym mieliśmy dziesięciolecie, czyli taki okrągły jubileusz spektaklu. Postanowiliśmy to dziesięciolecie bardzo mocno uczcić i ten spektakl taki jubileuszowy odbył się już na dużej hali Orbita. To było w październiku 2023, jak dobrze pamiętam, tak, 2023. I tam zdecydowaliśmy się, że no dobra, to jest dziesięciolecie, to musi być fajne, to musi być z pompą. No i tam zapadła decyzja, ok, to dokładamy do spektaklu orkiestrę i chór. No i to spowodowało, że automatycznie trzeba było pomyśleć o tym, żeby jednak zmienić tą muzykę, bo nie wszystkie te utwory byłyby do zagrania przez orkiestrę, no więc decyzja, ok, no to zmieniamy muzykę, tworzymy autorską muzykę. Więc to była chyba największa zmiana tego projektu, bo cała reszta przechodziła jakiś lekki lifting, niektóre sceny, podokładaliśmy więcej ludzi, odrobinę pozmienialiśmy choreografię czy rekwizyty, więc to przeszło lekki lifting, scenograficzny też, chociaż tego tam nie ma dużo, ale najwięcej to chyba muzyka.
Więc jakby i śmialiśmy się trochę jak podczas całego tego wydarzenia dziesięciolecia, gdzie mieliśmy takie krótkie przemówienie, że jak sobie zaczęliśmy zliczać liczbę osób, która w ten projekt była zaangażowana i też przy okazji dziesięciolecia dziękować tym, którzy przez te dziesięć lat w tym projekcie było, okazało się, że z tego powstałyby cztery pełne spektakle, cztery pełne składy ludzi przez te dziesięć lat. Więc naprawdę masa ludzi się przewinęła i jesteśmy im ogromnie wdzięczni za to, że chcą być w tym projekcie. Cały czas są ludzie i cały czas dostajemy sygnały. Młodzi ludzie, niedawno w ogóle po spektaklu, teraz dwa dni temu rozmawiałem z dziewczyną, która jest z nami w tej chwili w składzie i sama mi powiedziała, kurczę ja pamiętam jak byłam pierwszy raz, gdzie ja dopiero stawiałam pierwsze kroki i w ogóle nie przychodziło mi do głowy, to było moje marzenie, żeby w ogóle wziąć udział w tym projekcie, a teraz tu jestem, więc dla nas to też jest takie fajne poczucie, że pokolenia się zmieniają i możemy gdzieś dawać im tą szansę na to, żeby mogli się spełniać i realizować, tak jak my kiedyś tę szansę dostaliśmy.
Plany spektaklu Prometeusz na przyszłość
Aerial Hero: A jakie są plany na przyszłość? Będzie jeszcze właśnie casting może do Prometeusza?
Jacek Marks: Plany na przyszłość są takie, że ten projekt w końcu po długich latach jakby udało nam się zacząć z nim jeździć po Polsce. I nie tylko po Polsce, bo w zeszłym roku… Pierwszy raz została zorganizowana taka większa trasa Prometeusza, która głównie uwzględniała miasta w Polsce, ale pojechaliśmy też do Pragi, do Czech. W tym roku wracamy jak najbardziej do Pragi, poszerzamy to też o Brno w Czechach, zastanawiamy się nad trasą w Niemczech, ewentualnie gdzieś tam Bliski Wschód, więc bardzo, bardzo chcielibyśmy, żeby ten projekt mógł być też obejrzany w innych krajach, tym bardziej, że forma tego spektaklu, czyli teatr ruchu, wszystko opowiedziane bez słów jest bardzo uniwersalny, więc powoduje, że tak naprawdę gdziekolwiek…na świecie byśmy nie pojechali. Mit Prometeusza i mitologia też jest znana wszędzie na świecie, więc jest to na tyle uniwersalne, że faktycznie mogłoby zadziałać w różnych zakątkach świata i to trochę jest takie nasze marzenie, żeby ten projekt faktycznie poeksplorował trochę więcej niż tylko Polskę. Więc plany są, a im więcej planów, im więcej spektakli, tym bardziej pewnie zasoby ludzkie jak najbardziej potrzebne, więc myślę, że tak, że prędzej czy później te castingi na pewno się pojawią.
Czy artyści trenują do kilku różnych ról?
Aerial Hero: Super. Tak sobie jeszcze myślę o tych rolach, gdzie artyści właśnie się wcielają w różne postaci. Czy jest tak, że artyści trenują do kilku różnych ról?
Jacek Marks: Jest tak. Generalnie staramy się tak dobierać ten zespół i ten skład, żeby maksymalnie optymalnie ich też, mówiąc brzydko, wykorzystać w spektaklu, czyli żeby nie sprowadzało się to tylko do umiejętności, pozostańmy przy aerialowych, na przykład umiejętności zrobienia sceny na szarfie. Jeżeli już jesteś w tym projekcie i jesteś wykorzystany też po warunkach, czyli że masz skill i umiejętności do tego, żeby wejść na szarfę i zrobić scenę, w której ta szarfa jest potrzebna, to tak samo bardzo potrzebujemy, żebyś wszedł, weszła w sceny ruchowe, taneczne, aktorskie. Nie ma praktycznie w tym spektaklu osób, które wchodzą na jedną scenę i schodzą. Staramy się, na ile jest to możliwe, wykorzystywać ludzi do tego, żeby bardzo wszechstronnie w tym projekcie mogli pracować i też przez to sami się rozwijać. Na tym nam też bardzo zależy. No i nie ukrywam też z punktu widzenia ekspansji tego projektu dalej. To też musi być w miarę optymalnie poukładane, tak żeby nagle zespół nie tworzył 50 czy 60 osób, bo każdy ma swoją scenę, bo w ten sposób byłoby ciężko z tym projektem dalej jeździć. Chociaż on i tak naprawdę w tym momencie, jeżeli jeździmy z orkiestrą czy z chórem, to to jest projekt, który jedzie w trasę z prawie 50 osób, więc to jest naprawdę już spora produkcja.
Aerial Hero: Karawana cała się wybiera. 🙂
Jacek Marks. Trochę tak. 🙂
Aerial Hero: Tak jest, gruba logistyka za tym wszystkim stoi i z trasą, ale też z próbami i z treningami. Ja znam Darię Lasotę i właśnie znam ją z koła, a widziałam ją na scenie w tańcu, więc byłam zachwycona właśnie, że tak wszechstronnie, że właśnie i te aeriale i sobie świetnie radzi też na ziemi.
J.M.: Tak, no zresztą Daria to w ogóle nie wiem czy wiesz, ale Daria to jest tancerka, ona zaczynała od tańca, więc jakby to też nie jest jej obce, ale tak, jest tanecznie zaangażowana w sceny, jest arialowo, akurat we Wrocławiu nie widziała się jej, ale też na co dzień na zmianę gdzieś tam z Martą Kowalewską robią scenę sieci na przykład, gdzie Pandora jest w siatce, akurat teraz we Wrocławiu robiła to Marta Kowalewska. Daria też czasami występuje na szarfie, więc tutaj właśnie tak wszechstronne osoby, dla nas mega cenne, tym bardziej, że tych rzeczy aerialowych w tym spektaklu trochę jest i faktycznie dziewczyny mają okazję. Bo jest i kółko, i jest sześcian aerialowy, jest siatka i są szarfy, więc trochę tych rzeczy jest i fajnie jak ktoś wszechstronnie, że tak powiem może w tym uczestniczyć.
Aerial Hero: I te straps’y genialnie się wpasowały!
J.M.: A i pasy oczywiście, że tak.
Manipulacja sześcianem aerialowym i dobór rekwizytów do spektaklu
Aerial Hero: No genialnie. Ja myślałam, że jak będę na tym spektaklu, no to będę zachwycona kołem, bo mój rekwizyt to oczywiście koło, więc ja chciałam koniecznie to koło zobaczyć. No ale gdzie tam? Mi tam najbardziej się podobała właśnie manipulacja tym sześcianem. Cała ta scena, jak to się odbywało. To mnie najbardziej wzruszyło, najbardziej poruszyło i aż tak siedziałam, po prostu aż się złapałam za klatkę piersiową, bo stwierdziłam, że to jest coś niesamowitego. To był moment, w którym Prometeusz był uwięziony i ten sześcian miał symbolizować, rozumiem, więzienie, ale to było coś pięknego, bo on nagle zauważył, że może nim tą klatką może manipulować, może ją przerzucić, obracać i mimo, że mógł teoretycznie z nią robić wszystko, to tak naprawdę nic nie zmieniło faktu, że jest uwięziony jest w pułapce, jest skazańcem tak naprawdę, więc to mnie bardzo poruszyło. No i też nie do końca zgadzam się z recenzją kulturalnego konferansjera, który stwierdził, że można tam by było chyba podłożyć każdą historię. No nie do końca, nie zgodzę się z tym, bo było tam bardzo dużo symboliki, bardzo to było wszystko wpasowane i mam wrażenie przemyślane, żeby te sceny właśnie ubrać w skrzydła i świetnie te aeriale są wykorzystane. A powiedz mi, czy był w ogóle pomysł, żeby tam coś jeszcze, jakieś rekwizyty, na przykład nie ma trapezu, tak mi przyszło na myśl, że jak wyglądał dobór tego.
J.M.: Wiesz co, to było troszkę uwarunkowane możliwościami tego, co mieliśmy w momencie, w którym spektakl powstawał, bo generalnie historia taka, jeżeli mamy czas, to z chęcią o tym opowiem. bo historia jest dla nas po tylu latach dosyć zabawna. Dyrektor ówczesnego wtedy Impartu, czyli sceny, na której ten projekt miał premierę, Krzysztof Maj, z którym się wcześniej gdzieś tam znaliśmy, zaproponował nam, żebyśmy, znając nas i wiedząc, co robimy, zaproponował, żebyśmy stworzyli jakiś spektakl. I on go z chęcią tutaj ugości na tej scenie. No i dał nam bardzo mało czasu, dał nam raptem tydzień czy dwa na to, żeby powstał scenariusz.
Jak w przeciągu dwóch tygodni przyjdziecie do mnie ze scenariuszem, no to działamy. No więc jakby wykonaliśmy szybki telefon do też naszego przyjaciela wieloletniego, Kamila Przybosia, który skończył Państwową Wyższą Szkołę Aktorską i stwierdziliśmy, że jest najlepszą osobą do tego, żeby taki scenariusz napisać i taki spektakl wyreżyserować. No więc jemu przyszła do głowy mitologia. Jest tak symboliczna i ma tak wiele uniwersalnych możliwości do wykorzystania też ruchu, kultu ciała, kultu ruchu, że to będzie super temat. No i padł na Prometeusza, zaczęliśmy analizować historię, zaczął pytać, dobra, to kogo mamy do dyspozycji, jakich ludzi macie, z jakimi umiejętnościami. No i zaczęliśmy sobie przez to przechodzić. No i naturalną koleją rzeczą było, że wtedy właśnie szarfy, koła, że pasy, bo to wtedy było, że tak powiem, na topie. I takich ludzi mieliśmy z takimi umiejętnościami, więc stąd to się wzięło i wokół tego zostało to zbudowane. Później jakieś takie drobne zmiany były, na przykład sześcian aerialowy się pojawił, ale on jest tam bardziej symbolicznie. On nie ma tam tak zwanych popisów na tym sześcianie. On był trochę takim substytutem też rekwizytu, który gdzieś tam grając w Imparcie i na takiej stacjonarnej scenie, na której byliśmy zawsze, była dekoracja w postaci dużej bramy, na której siedział Zeus. W momencie, w którym zaczęliśmy z tym projektem troszkę podróżować, jeździć, nie każda scena była taka sama, a stwierdziliśmy, kurczę, to jest problematyczne, nie zawsze się da. No i stąd powstał substytut w postaci sześcianu aerialowego.
Skoro mamy spektakl akrobatyczny, mamy rzeczy aerialowe, to czemu tego nie wykorzystać? Czy pojawią się nowe rzeczy? Z samego faktu tego, że to jest spektakl, a nie show, czyste, stricte show, czy cyrkowe, czy akrobatyczne, ma swoją fabułę, ma swoją treść i staramy się trzymać tego i to jest dla nas kluczowe, żeby tę treść przekazać ruchem aktorów i artystów, ale trzymać się tej formy, tej fabuły.
Więc jakby wprowadzanie nowych rzeczy musiałoby mieć też pewną argumentację i pewien sens w tej fabule i w tym opowiadaniu. Aż tak daleko nie próbowaliśmy, nie potrzebowaliśmy też, jeśli czujemy, że to co jest w miarę się sprawdza, ale nie mówię nie. Być może w którymś momencie pojawi się taka potrzeba i faktycznie znajdziemy pomysł na wykorzystanie nowych rekwizytów.
AH: Czy jest jakaś właśnie taka scena, która szczególnie mocno tak z Wami rezonuje, że ma dla Was głębsze znaczenie lub jest właśnie taka najbardziej satysfakcjonująca do zagrania, że na przykład czekasz na nią w spektaklu?
J.M.: Wiesz co, myślę, że chyba każdy ma swoją, że nie ma jednego, jednej takiej, przy której wszyscy mamy to samo poczucie, że to jest ta scena.
AH: A u Ciebie jak jest?
J.M.: U mnie na pewno scena zaczynająca spektakl, czyli duet, jest to taki tak zwany nasz konik i w tym się czujemy bardzo, tym bardziej, że jest to scena poniekąd otwierająca spektakl prawie, więc też mamy to poczucie ważności tego, że trzeba ten spektakl dobrze zacząć, a potem to się dalej już rozpędza, więc mamy to poczucie też odpowiedzialności wewnętrznej za to, że to musi być. No i też scena kończąca, czyli pasy. To jest też coś, w czym my się z Pawłem czujemy i jakby ewidentnie tak. To są takie dwie nasze. A reszta, no myślę, że te sceny zbiorowe, w których jakby czujemy też moc grupy, czyli Dionizja, czyli flaga, czyli gdzie ci… nowo powstający ludzie, że tak powiem, zaczynają dopiero próbować się poruszać, więc to jest też takie, że jako grupa, jako team mamy poczucie takiej wspólnej odpowiedzialności za tę scenę, współdziałania razem i budowania tego. To są też energetyczne, mocno sceny, że czujemy, że jeżeli my tę scenę zrobimy tak na poziomie 60%, to ona totalnie straci swoją moc i magię, że tu nie oszukamy, o ile w scenach solowych może, wiadomo, jesteśmy tylko ludźmi, może nam lepiej, bądź gorzej, wyjść jakiś element akrobatyczny, ale to jakby… nie rzutuje na scenę tak bardzo. Jesteśmy w stanie się obronić, natomiast tutaj, jeżeli nie włożymy 100% w te sceny zbiorowe, nie będzie to energetyczne, no to to siądzie, ta scena nie będzie miała w ogóle mocy, więc myślę, że…
AH: Ale tam się dzieje w tych zbiorowych scenach, wy tam krzyczycie, ja w ogóle mówię, jak oni się tu świetnie wyżyją artystycznie, w ogóle miotają sobą po tej scenie, rzucają.
J.M. Rzucamy, a potem po scenie ledwo żyjemy, bo to kondycyjnie… 🙂
A.H. No właśnie, dlatego bym w szoku, że o godz. 17 i potem jeszcze mieliście spektakl od 20!
J.M. : Tak, kondycyjnie nas to naprawdę sporo kosztuje. I też drugi raz tak naprawdę podjęliśmy się tego, żeby zagrać dwa spektakle w tak krótkim odstępie czasu. Pierwszy raz zdecydowałyśmy się na to w Gdyni w zeszłym roku i faktycznie okazało się, że się da. Oczywiście jest to męczące, ale się da. Jeżeli nie jest to przerwa czterogodzinna, gdzie potem totalnie siadamy i od zera musimy, że tak powiem, się zbierać. To jest ok. Chwilę oddechu, odpoczynku jest ok. No też ten kolektyw ludzi, podział pomiędzy sceny, gdzie można rozłożyć jakoś ten ciężar też wydolnościowy powoduje, że jesteśmy w stanie to dźwignąć. Dwa, trzy dni z rzędu po dwa już pewnie nie, ale taki jeden myślę, że ok.
A.H.: Nieźle. Dla takiego, powiedzmy, widza, który nie ma do czynienia z aerialami, no to niektóre rzeczy tam mogły mu umknąć, ale ja już widziałam, że jak na przykład osprzęt wisi, to myślę, że zaraz coś powieszą, ale no nie widać nic i nagle podchodzi orzeł i wyciąga po prostu z siebie te strapsy i to było dla mnie takie wow, nie spodziewałam się w ogóle wtedy, co zostanie podpięte pod ten karabinek, więc naprawdę super i miałam i elementy zaskoczenia i takie właśnie, które mnie rozbawiały, no i wiadomo, wzruszenie, ale też taki podziw dla Was za możliwości wasze. Też utkwiło mi w pamięci właśnie z recenzji jednej, że patrząc tak z perspektywy Kowalskiego, który nie ma za dużo do czynienia ze sportem, to patrzysz na tych ludzi i myślisz sobie właśnie, że nie wiedziałeś, że tak ciało może się giąć, a w momencie, kiedy powinno się ugiąć pod ciężarem innego człowieka, to ani drgnie. Więc to mi tak utkwiło w pamięci, że jest tak dużo tym wszystkim paradoksów, bo są i takie sceny mocno energetyzujące, takie dynamiczne, gdzie właśnie jest dużo, dużo się dzieje, że nie wiadomo gdzie patrzeć, a są takie momenty i sceny takie właśnie ciche, kameralne, takie bardzo spokojne. No jest dużo takich paradoksów powiedzmy, które się pięknie ze sobą komponują. I właśnie rzeczy się dzieją w powietrzu i na ziemi i to wszystko pięknie współgra, więc naprawdę szacun. Ja to bym chciała z wami w tą trasę, żeby sobie oglądać jeszcze raz.
J.M: Zapraszam, zapraszam.
A.H.: Właśnie powiedz jakie miasta jeszcze planujecie.
Trasa spektaklu Prometeusz na 2025 rok
J.M.: W niedzielę w zasadzie już na noc wyjeżdżamy do Gdyni. Tam gramy dwa spektakle w poniedziałek, 3 marca. Później idziemy do Brna, 27 kwietnia. Następnie w kalendarzu mamy 11 maja Zabrze. Potem mamy krótką przerwę wakacyjną i po wakacjach jedziemy we wrześniu. Mamy po kolei Łódź 15 września. Później jedziemy do Torunia. Po drodze jeszcze jest Lublin. Czekamy też na informacje odnośnie dostępności teatru w Poznaniu. Praga. Znowu wracamy do Pragi, tak jak w zeszłym roku. I myślimy też o Bratysławie, ale też czekamy na terminy. Także w miarę ten kalendarz gdzieś tam na ten rok też jest gęsty. No i fajnie, że pojawia się możliwość tego, że co roku gdzieś tą listę tych miast, tych miejsc, do których jeździmy, staramy się zwiększać. To dla nas jest fajne, że to jest też doceniane. Czujemy, że na tym podwórku tutaj lokalnym wrocławskim jesteśmy, egzystujemy te 12 lat. Ludzie chcą, przychodzą i to bardzo doceniamy. Natomiast chcielibyśmy też to pokazać dalej.
A.H.: Będzie ogień na tej trasie i w przenośni i naprawdę będzie ogień. Aerialiści, aerialistki z Polski. Czekajcie na casting. Tak, czekajcie na casting, ale też jeśli jeszcze nie widzieliście Prometeusza, bo ja dopiero pierwszy raz widziałam w tym roku, to koniecznie się wybierzcie. A powiedz mi, macie jakieś takie marzenie, gdyby był nieograniczony budżet i możliwości gdzieś zagrać w jakimś historycznym miejscu na świecie?
J.M.: Wiesz co, tutaj mam dwa kierunki. Jeden taki czysto, wiadomo, takie marzenie komercyjne tak zwane, czyli West End albo Broadway. Wiadomo, że to jest chyba marzenie każdego, żeby swój spektakl na tych scenach zaprezentować. Natomiast równie fajnym kierunkiem byłoby zagranie tego w takim tradycyjnym, starym, antycznym, mitycznym teatrze gdzieś w Grecji. Amfiteatrze tak naprawdę, bo wtedy się grało w amfiteatrach, no to by było coś wyjątkowego. To myślę, że by było fajne. Zobaczymy, może kiedyś.
A.H.: Myślisz, że to by było do odegrania w plenerze, w takim łysym plenerze?
J.M.: Myślę, że tak, dlatego że myśmy już mieli okazję grać spektakl w amfiteatrach i dalej ma to siłę i ma to moc i czujemy, że tak, że można! 🙂
A.H.: To co, ja trzymam kciuki i może się uda. Myślę, że jest szansa. Dziękuję Ci bardzo. Dzięki również. I mam nadzieję, widzimy się jeszcze, czy to w teatrze, czy w amfiteatrze, czy to gdzieś właśnie na treningu. Zapraszam i do zobaczenia. Dzięki.